Podwójne oblicze Świąt

Z jednej strony mamy więc adwent, czas radosnego oczekiwania na przyjście Zbawiciela. Pobożne skupienie, duchowe przeżycie, odbudowa więzów rodzinnych i przyjacielskich. Wybaczenie i prośba o wybaczenie.

Dlatego nie zamierzamy dociekać, czym kierowało się RIAA (Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Muzycznego) darowując winy kilkuset amerykańskim studentom. Nieważne, czy załapali, że lepiej się dogadać niż ciągać po sądach. Nieważne, czy stwierdzili, że całkowicie odpuszczają, bo dotychczasowe działania przyniosły efekt. Nieważne, czy chcieli zaistnieć w mediach (prymitywne public relations) z okazji Świąt. Ważne, że tych kilkuset studentów ma pardon. Przynajmniej na czas Świąt, bo wcale nie wiadomo, jak RIAA zachowa się w Nowym Roku. Ale tego nie będziemy roztrząsać – cieszmy się dobrym uczynkiem.

Wydaje się, że Duch Bożego Narodzenia (ten z Dickensa, bardzo spopularyzowany animowaną wersją z Kaczorem Donaldem oraz fabularną z Jamesem Stewartem) odwiedził całą branżę muzyczną, bo w podobnym duchu zachowała się firma Chappell Music. Swego czasu Chappell nacisnęło (to taki eufemizm na 'zaszantażowało') autora programu do automatycznego ściągania tekstów piosenek na iPoda. Teraz firma przeprosiła za nieodpowiedni ton oraz treść owego listu. Ciekawe, czy Duch odwiedził Gutka? Zobaczymy w przyszłym tygodniu.

Z drugiej jednak strony Świąt mamy nachalną i bezczelną pogoń za kasą. Za kasą, której pozbywamy się wszyscy, przygotowując się do Świąt. Jedzenie, prezenty, telefony z życzeniami do znajomych… Z tymi telefonami to było naprawdę przegięcie. Gdy połączyliśmy się ze stanem konta w sieci Orange (oboje mamy telefony w tej sieci, ale nie wiadomo, jak długo), cyfrowy głos poinformował nas o zawieszeniu promocji Darmowe Numery na czas Świąt i Sylwestra i Nowy Rok. Jesteśmy bardzo ciekawi, czy UOKiK to sprawdzi, bo na nasze niefachowe oczy jest to jednostronna zmiana warunków umowy oraz działanie monopolistyczne. Nawet jeśli te cztery dni zostaną odliczone od rachunku (ciekawe tylko w jaki sposób), to i tak jest to posunięcie absolutnie sprzeczne nie tylko z duchem Świąt, ale i z odpowiedzialnym postępowaniem biznesowym. Sprawa jest o tyle śliska, że równolegle TP reklamowała się jako idealny sposób na połączenie ludzi na Święta. A TP i Orange mają tego samego właściciela… Coś tu nieładnie pachnie i nie jest to wcale nieświeży karp. Nie wiemy, czy w innych sieciach było podobnie, ale i tak nie dzwoniliśmy z życzeniami. Maile i darmowe smsy z Internetu wystarczyły w zupełności.

O wiele bardziej żałosny jest jednak 'wyczyn' kampanii reklamowej 'Pomelo do celó'. Kampania przedstawiała napój Pomelo (który tak naprawdę nie istnieje – ściema) i w jej skład wchodziły różne instrumenty marketingowe, w tym internetowe (nie wchodzimy w szczegóły). I zaczynają się nadużycia statystyczne. Szeroko powtarzany efekt kampanii był taki, że ponad 34% internautów chciało kupić napój. Po pierwsze, chodzi o internautów, którzy odpowiedzieli na ankietę, a nie o wszystkich (nawet jeśli wyniki były opracowywane tak, by reprezentowały całą populację internetowych maniaków). Po drugie, to że 34% procent chciało kupić napój, to wcale nie jest sukces. Chcieli kupić – ale nie kupili, bo przecież napój nie istnieje. Gdzie tu sukces? Public relations? Niby tak, ale coś nie wyszło, bo to PR nie przekazuje pozytywnego wizerunku. Poza tym, nie można mówić o jakimkolwiek budowaniu marki, skoro klienci jej nie kupili i nie spróbowali. Marka nie opiera się na ściemie, ale na prawdziwym i dobrym produkcie. Markę budują klienci powtarzający zakupy, a nie ci, którzy wchodzą na stronę i mówią, że kupiliby produkt. Takie znane firmy (IAB, Gemius), a mówią takie dziwne rzeczy. I to na Święta.

Na polepszenie humoru, ciekawostka wigilijna. Powstało urządzenie, które pozwala na powąchanie odwiedzanego serwisu www. Urządzenie przypomina kulę, podpina się je do komputera i bez problemu można wąchać różne zapachy. Co prawda na razie cena jest zawrotna (537 eurasów), ale kto wie… Może wkrótce powstaną strony oferujące zapach prawdziwego sianka ze stajenki? Serwisy o gotowaniu prezentowałyby potrawy wraz z zapachami, serwisy turystyczne – woń nieskażonego techniką powietrza, a serwisy z perfumami przyciągałyby miliony kobiet :) Może niedługo ktoś wymyśli urządzenie, które będzie pozwalało spróbować strony www. Na przykład serwis o pizzy. Kto pierwszy? :)

Autorzy: Renata Grunert & Mariusz Ludwiński

e-biznes.pl, 2005

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top