YouTube kukułczym jajem?

Dzisiejszy felieton powstał z wielką, bezczelną satysfakcją. Jak może pamiętasz, w ubiegłym tygodniu mowa była o marzeniach niemożliwych do zrealizowania w ramach istniejącej obecnie infrastruktury i form współpracy firm w sieci. Telewizja internetowa, wideo online i te sprawy… Jak na ironię, nowy właściciel YouTube, Google, kilka dni później wydał szokującą marzycieli informację.
Szok pierwszy – Google zanegowało całą koncepcję telewizji internetowej. Internet nie został stworzony dla oglądania telewizji. Mocne słowa, zwłaszcza na kogoś, kto kilka miesięcy temu wydał parę miliardów dolarów za serwis wideo. Po tych słowach zaczęły się wymówki na temat obniżenia jakości transferu wynikającego z przeciążenia kabli. Jednak po chwili okazało się gdzie jest pies pogrzebany. I tu był drugi szok.

Drugi szok polegał na tym, że wprost padły słowa o kosztach. Dotąd bańka o nazwie wideo w Internecie rosła spokojnie. Firmy szafowały marzeniami na lewo i prawo, a każdy portal za punkt honoru postawił sobie stworzenie działu z plikami wideo do obejrzenia lub ściągnięcia. Nagle czar prysł, bo okazało się, że ludzie za dużo ściągają. Kwota transferu miesięcznego się wyczerpała, a ludzie nie przestali ściągać. Trzeba więc było zapłacić. Z każdym kolejnym miesiącem wielkość transferu zużytego przez użytkowników rosła – a wraz z tym rosły opłaty. Nie jest to w żadnym wypadku inwestycja, bo nie przynosi pieniędzy, tylko wyciąga je z kieszeni. Po kilku miesiącach rosnących ciągle opłat któryś z prezesów (niekoniecznie z Google) pewnie nie wytrzymał i po raz pierwszy publicznie powiedział to głośno.

No i teraz wszystkie inne firmy internetowe, które dały się wpuścić w maliny, mają zagwozdkę. Czy ograniczyć dostęp do danych wideo? Czy zmienić system dostępu na płatny? Czy zacząć filtrować treści, publikować tylko te rzeczywiście kluczowe i oryginalne? A może tak jak Google zmienić pole działania i przenieść się na rynek telewizji kablowej? Ale do tego potrzeba kasy, a skąd ją wziąć, skoro zżera ją transfer?

Ciężki orzech do zgryzienia. Tylko marzyciele mają się dobrze. Oni poprzestali na ględzeniu i mamieniu innych. Sami nie wsiedli do tego pociągu i nie mają takich problemów. Po prostu wymyślą kolejną bańkę.

Internet też przeżyje. Właśnie ruszyła kolejna edycja konkursu "Diversity" pod patronatem Motoroli. Konkurs promuje informatykę wśród dziewcząt. Ubiegłoroczna edycja zaowocowała kilkoma świetnymi pomysłami serwisów internetowych. W tym roku na pewno będzie podobnie.

e-biznes.pl, 2007

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top