Paweł Tkaczyk: dopiero odkrywamy crowdfunding [WYWIAD]

Crowdfunding staje się coraz powszechniejszą praktyką e-biznesową. Czy w społecznościowy sposób można sfinansować dowolny projekt? Czy czeka nas konsolidacja na rynku platform crowdfundingowych? Takie pytania zadajemy Pawłowi Tkaczykowi.

paweltkaczyk-620x310

Masz swoją definicję crowdfundingu?

Nie wiem, czy potrzebna jest specjalna definicja. To po prostu używanie mechanizmów społecznościowych do finansowania projektów.

Skąd się wzięła jego popularność? Myślisz, że zostanie z nami na dłużej czy to tylko chwilowa moda?

Skąd jego popularność? Moim zdaniem to jedna z doskonalszych metod rynkowej weryfikacji pomysłu. Każdy, kto porywa się na stworzenie czegoś nowego zastanawia się, czy ostatecznym odbiorcom to się spodoba. Firmy organizują badania rynkowe, by to sprawdzić i zminimalizować ryzyko. A crowdfunding pozwala ostatecznym odbiorcom wypowiedzieć się dokładnie tak, jak oczekuje tego rynek: za pomocą swoich portfeli. Dla wielu branż to nie jest przejściowa moda tylko sposób na walkę z przemijającym u nich modelem biznesowym.

No właśnie: czy crowdfunding nadaje się dla wszystkich? Czy w ten sposób można sfinansować dowolny projekt?

[pullquote type=”right”]Myślę, że dopiero zaczynamy odkrywać, co jest możliwe przy pomocy tego modelu biznesowego. Z każdym nowym projektem uczymy się, co działa a co należy poprawić.[/pullquote]Nie, wydaje mi się, że nie. Sukces w crowdfundingu zależy od kilku rzeczy: czy potrafisz dobrze opowiedzieć o produkcie oraz czy Twoi odbiorcy produkt rozumieją. Rzeczy, które są zbyt innowacyjne, do których trzeba się dłużej przekonywać, nie osiągną sukcesu. To także kwestia skalowalności: usługi, które musi świadczyć konkretna osoba nie mają szans w crowdfundingu, bo nigdy nie wiadomo, jak dużo ludzi coś takiego kupi. Przez coś podobnego przechodziliśmy przy ekspansji Groupona – usługi ciężko tam sprzedawać, bo odbiorcy potem muszą czekać na nie w długich kolejkach…

Powstaje coraz więcej platform społecznościowego finansowania. Czy dla wszystkich jest miejsce? A może, Twoim zdaniem, zostanie jedna, dwie najmocniejsze? 

To chyba mocno zależy od skali popularności tego zjawiska. W tej chwili crowdfunding zdobywa popularność, platform jest sporo, każda ma mały udział w rynku, panuje rozdrobnienie. Tak będzie jeszcze przez jakiś czas, potem słabsi wypadną a więksi będą się konsolidować. Nie widać też jeszcze specjalizacji poszczególnych platform – na Kickstarterze są zarówno książki jak i gry komputerowe, kiedyś pewnie będziemy mieli osobne platformy do jednego i drugiego. W Polsce temat specjalizacji zaczyna się pojawiać: na przykład Ideowi.pl specjalizuje się w finansowaniu projektów biznesowych. Póki co, jest potencjał do wzrostu, bo uważam, że serwisy o profilu ogólnym będą jednak zastępowane specjalistycznymi.

Wiele osób zastanawia się zapewne czy i kiedy wspomniany przez Ciebie Kickstarter bardziej się otworzy? Twoim zdaniem zniesie ograniczenia terytorialne?

Mam nadzieję, że tak, choć to – jak mi się wydaje – przede wszystkim kwestia ograniczeń prawnych, a nie złej woli twórców. Wiele rodzajów projektów, jak wspomniane wyżej książki, różni się w poszczególnych krajach na przykład sposobem opodatkowania. Jeśli w grę wchodzą transakcje finansowe, trzeba o to dbać, a koordynacja tego to droga przez mękę. Polska dopiero niedawno dorobiła się konkretnego prawa regulującego crowdfunding, inne kraje jeszcze na takie rzeczy czekają. Kickstarter musi się z tym liczyć.

Musę zapytać: czy istnieje recepta na udaną kampanię crowdfundingową? 

Na pewno pomoże dobre wideo, które budzi emocje i nie jest amatorską produkcją. Dobrze też zaplanować odpowiedni system nagród dla kupujących – takich, które zapewniają odpowiednio niski „próg wejścia”. Świetnym przykładem jest ostatnia kampania magazynu „Magia i miecz”: najniższym poziomem wejścia była… złotówka. Twórcy pisali, że ten poziom jest po prostu dla tych, którzy chcą takim datkiem zagłosować „jesteśmy z Wami”. Projekt „wykręcił” 280% założonej kwoty. Poza tym chyba ciężko o żelazny zestaw reguł. Prosty język, ujmująca historia są w stanie sfinansować nawet najbardziej odjechane projekty.

Na koniec powiedz, w którym Twoim zdaniu kierunku rozwinie się crowdfunding?

Myślę, że dopiero zaczynamy odkrywać, co jest możliwe przy pomocy tego modelu biznesowego. Finansujemy książki, teledyski, gazety, gry planszowe i komputerowe. Z każdym nowym projektem uczymy się, co działa a co należy poprawić. Moim zdaniem możemy zrobić bardzo wiele w kwestii angażowania tych, którzy jeszcze o crowdfundingu nie wiedzą – projekty nadal za mało wykorzystują mechanikę „przyprowadź przyjaciela”. Widzę też mariaż crowdfundingu i crowdsourcingu – społeczność może dawać nie tylko pieniądze, ale i dobre pomysły. Pożyjemy, zobaczymy…

Paweł Tkaczyk – jak sam o sobie mówi – zarabia opowiadaniem historii. Autor książek „Zakamarki marki” i „Grywalizacja”, zajmuje się tematami z obszarów marketingu, brandingu, social media. Właściciel firmy MIDEA, zajmującej wsparciem w budowaniu marek.

 

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top