Daj społeczeństwu zapałki, to się podpali

Informacja o tym, że NASK chce zbudować ogólnopolską sieć radiowego dostępu do Internetu, jest bardzo chwalebna. Przyklaskujemy jej, podobnie jak w zeszłym tygodniu klaskaliśmy komputerowi na korbkę :)

We wrześniu NASK uruchomił pierwszą stację bazową sieć radiowego dostępu do Internetu w Warszawie. Stacja pozwala na łączność bezprzewodową na obszarze o średnicy 30 km – czyli łapie centrum Warszawy (na razie więc nici z pracy na odległość z rezydencji pod Warszawą). Służy ona standardowo do transmisji danych (dostęp do Internetu czy sieci korporacyjnej), dźwięku (telefonia) i obrazu (wideokonferencje). Do końca roku NASK chce uruchomić stacje w kolejnych 3 miastach (Gdańsk, Gdynia i Katowice), a w 2006 roku w następnych 8. NASK chce świadczyć swoje usługi klientom biznesowym: średnim i dużym przedsiębiorstwom, administracji publicznej, a także lokalnym operatorom i dostawcom usług. Klienci indywidualni będą korzystać z tej łączności poprzez wspólnoty mieszkaniowe, sieci osiedlowe czy też lokalne telewizje kablowe.

Brzmi to bardzo ładnie, ale sielanka nie trwa długo, bo na horyzoncie majaczy się inny news.

Ponad osiemdziesiąt procent pracowników korzystających z komputerów w pracy jest świadomych zagrożenia, jakie stanowi oprogramowanie szpiegowskie – takie wnioski z przeprowadzonych badań sformułowali badacze firmy Trend Micro. Problem w tym, że pracownicy są świadomi, ale nie widać tej świadomości w konkretnych, codziennych działaniach. Na problemy ze spyware najbardziej narzekają Amerykanie (a na co nie narzekają Amerykanie?), ale w Internecie nie ma znaczenia, czy program typu spyware działa na komputerze Amerykanina, Japończyka czy Polaka. Wszędzie jest w stanie uczynić tyle samo szkody.

To bardzo dobrze, że NASK rozwija możliwości dostępu do Internetu. Problem w tym, że nie widać instytucji, która podążałaby jego tropem i oferowała fachową wiedzę na temat bezpieczeństwa w sieci. Zaoferowanie możliwości korzystania z Internetu bez faktycznej wiedzy o niebezpieczeństwach i sposobach zapobiegania im przypomina wręczenie dziecku zapałek bez słowa wyjaśnienia i wyjście z pokoju. Co z tego, że w firmach są tony zarządzeń odnośnie bezpieczeństwa korzystania z netu, skoro mało które z tych zarządzeń pracownicy rozumieją? Już nie wspominamy o znajomości przepisów, bo to ogranicza się do przejrzenia maila i wrzucenia go do kosza.

Nie chodzi jednak o to, aby męczyć pracowników kilkugodzinnymi szkoleniami z zakresu internetowego BHP albo kilkupoziomowymi loginami. Chodzi po prostu o to, żeby każdy miał świadomość tego, że otwarcie załącznika w podejrzanym mailu, że wchodzenie na 'wesołe' strony, że instalowanie dziwnych programów może spowodować stratę dla niego. W końcu awarie komputera oznaczają brak komputera przez parę tygodni (serwisy i te sprawy). W końcu przejęcie kodów dostępu do danych finansowych firmy może oznaczać spadek wartości akcji lub utratę lukratywnego kontraktu – a to bezpośrednio odbija się na wysokości wypłaty pod koniec miesiąca. Nie pomogą zarządzenia, szkolenia ani wymyślne zabezpieczenia, jeśli ludziom siedzącym za klawiaturą nie będzie zależeć na tym, żeby bezpiecznie przechadzać się po sieci. Mówiąc o pracownikach, musimy też wspomnieć o dyrektorach. Również im musi zależeć na bezpieczeństwie danych, na tym, aby pracownicy nie narażali firmy na straty. Tego efektu nie da się uzyskać żadnym zarządzeniem. To trzeba w pracowniku wyrobić, wypracować. Na to trzeba poświęcić czas i uwagę – tę prawdziwą, a nie mailową. Nowe technologie nie powodują, że kontakty międzyludzkie zmienią swój charakter lub staną się mniej ważne – nowe technologie powodują, że kontakty międzyludzkie stają się coraz ważniejsze. Nie możemy o tym zapomnieć, zachłystując się kolejnymi nowinkami IT. I Ty o tym nie zapomnij, bardzo Cię prosimy.

Autorzy: Mariusz Ludwiński & Renata Grunert

e-biznes.pl, 2005

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top