Eksperyment

Zgodnie z zapowiedzią, dzisiejsze podsumowanie jest eksperymentem. Piszemy je we dwójkę, Renata i Mariusz, ale wprowadziliśmy podział wypowiedzi. Chcemy przez to dać Ci się trochę poznać.

Mariusz:

Polski Internet dotychczas trzymał się raczej swojego terytorium i nie wystawiał nosa offline. Kojarzy mi się reklama e-market.pl ze sprzętem elektronicznym… i to wszystko. Powinniśmy podziękować politykom za tegoroczną kampanię wyborczą – większość plakatów na bilbordach zawierała adres strony www kandydata lub kandydatki.

Renata:

A teraz do boju rusza eksperyment Allegro – kampania wizerunkowa. Nie widziałam jeszcze reklamy telewizyjnej, ale zastanawiam się po co im kampania wizerunkowa? Czyżby aż tylu polskich internautów nie wiedziało, że na Allegro można kupić i sprzedać praktycznie wszystko (nieużywane narty, stare wypracowania z liceum, głos wyborczy)? Z drugiej strony, jeśli celem jest poinformowanie o Allegro tych, którzy dotychczas nie korzystali za bardzo z Internetu i nie spotkali się z Allegro, to sens w tym widzę.

Mariusz:

Ja widziałem reklamę w telewizji i powiem Ci, że jeśli ktoś nie wie, co to jest Allegro, to po obejrzeniu reklamy też tego nie będzie wiedział. Musi wejść na stronę i wtedy się zorientuje. Tylko że reklama wcale nie zachęca do wejścia na stronę Allegro. Komunikat prasowy towarzyszący kampanii informuje, że Allegro to przede wszystkim społeczność użytkowników i miejsce kontaktu pomiędzy ludźmi. A ja myślałem, że chodzi o kupno lub sprzedaż… Nie neguję oczywiście możliwości zaistnienia znajomości, ale na kawę czy pizzę to się idzie do lokalu, a na plotki na komunikator. Mam dziwne wrażenie, że Allegro za bardzo przejęło się polskim eBayem i że próbuje wygrać walkę przez naśladowanie rywala. To się nie uda. Dlaczego? Spytaj Burger Kinga, dlaczego wprowadził ogródki dla dzieci a'la McDonald :) Jeśli Allegro nie chce skończyć podobnie, nie powinno stawiać się w roli imitatora eBaya.

Renata:

Tak, pogadaj jeszcze o tym. Albo wiesz co, najlepiej załóż bloga, w którym będziesz się uzewnętrzniał. To będzie lepsze (czytaj – tańsze) niż wizyta u psychoanalityka. Jeśli nie wiesz, jak założyć bloga, skorzystaj z poradnika na stronie www.rsf.org. Co prawda został on napisany dla opozycjonistów m.in. z Chin, Iranu, gdzie nie można otwarcie głosić swoich poglądów i krytykować działań rządu, ale na upartego…

Mariusz:

Na upartego i ja będę mógł anonimowo krytykować rząd. Będę pluł jadem na polityków, a następnego dnia o 7 rano grzecznie jechał do pracy. Ja wiem, że to hipokryzja, ale przynajmniej nie muszę brać pigułek przeciw depresji. Poutyskuję, poutyskuję, a potem mi przejdzie. Powiem więcej, blogi to demokratyczny sposób usunięcia społecznych frustracji w sposób całkowicie bezpieczny i kontrolowany.

Renata:

Wow, ładnie powiedziane. Generalnie rządy wiedzą, że to hipokryzja i działanie na pokaz. Ale nie wszystkie. Niektóre, te bardziej despotyczne, biorą to wszystko do siebie i przez to wpadają w pułapkę. Gdy rządy przejmują się krytyką, gdy boją się utraty wizerunku twardziela i bastionu ideologii (dowolnej), starają się zniwelować ilość krytyki, jaka mogłaby dojść do zewnętrznych uszu. Działa tu dobrze znany mechanizm zakazanego owocu – im bardziej ogranicza się prawa obywateli i dostęp do mediów, tym bardziej obywatele starają się coś powiedzieć.

Mariusz:

W tej kwestii, w Polsce rządy wiedzą, że to hipokryzja, i nie przejmują się ani zdaniem obywateli, ani samymi obywatelami. Drodzy Kandydaci i Kandydatki na Prezydenta. Kiedy zatonął okręt Kursk, prezydent Putin nie pofatygował się z wizytą do rodzin poległych. Na jego głowę posypała się taka krytyka, że czym prędzej błąd ten naprawił. Dlaczego nikt z Was nie pofatygował się do Białegostoku, żeby odwiedzić rodziny i rannych w wypadku autokaru? Czyżby nikt z Was nie rozumiał obowiązków przywódcy państwa – wspieranie obywateli w trudnych chwilach? A mówiąc bardziej przyziemnie – nikt z Was nie chciał kilku punktów w sondażach? Po co się pytam – widać, że nikt nie chciał.

Renata:

Problem cenzury w systemach autorytarnych jest świetnym przykładem na brak umiejętności widzenia prawdziwych problemów. Przecież nie jest problemem to, że ludzie chcą się wypowiedzieć. Problemem jest to, o czym ludzie chcą mówić. Krytyka nie oznacza, że krytykowany jest automatycznie przegrany, że musi odejść. Dopóki krytyka jest przyjęta i są podjęte konkretne działania naprawcze, obywatele są w stanie wybaczyć.

Mariusz:

Brak umiejętności widzenia prawdziwych problemów to powszechna przypadłość XXI wieku. Ale gorsze jest to, że często to nie jest wina braku widzenia, ale celowe patrzenie w inną stronę. Weźmy internetowe piractwo. Czy problemem jest to, że ludzie ściągają piraty? Problemem jest to, że firmy nie zdają lub nie chcą sobie zdać sprawy, że działają w warunkach globalnych. Przypuśćmy, że ukazuje się w USA interesujący film, zaś Europa otrzyma go z poślizgiem 2 miesięcy. Czy to jest fair w stosunku do widzów w Europie? Czy euro jest gorsze niż dolar? Proste prawo ekonomii – jeśli jest popyt, to znajdzie się i podaż. Rzecz jasna, że w przypadku filmu wchodzą w grę inne kwestie, jak choćby językowa (tłumaczenie napisów i plakatów) czy finansowa (klapa w Ameryce jest mniej dotkliwa finansowo niż klapa globalna). Ale troska o klienta powinna to przeważyć.

Renata:

Ale po co się męczyć i troszczyć o grymaśnych i wybrednych klientów, skoro szybciej i taniej jest napisać program antypiracki? Duńska firma DtecNet opracowała program blokujący i usuwajacy pirackie pliki z dysku. Program nie działa online, jedynie na komputerze, na którym zostanie zainstalowany. Nie jest więc skierowany przeciw internautom, a przeciw pracownikom nudzącym się w pracy oraz rodzicom, którzy zamiast dobrze wychować i zaufać dziecku, wolą kupić program. Na pierwszy rzut oka program jest sprytny, gdyż kasuje podejrzane pliki pirackie. Ale na drugi rzut oka, przez to jest to bardzo łatwe do ominięcia – wystarczy, że pracownicy od razu nagrają plik na płytkę lub zmienią nazwę na nierzucającą się w oczy.

Mariusz:

Jest jeszcze jeden sposób, choć nie wiem, czy na pewno by zadziałał. Zmienić nazwę ważnego raportu kwartalnego firmy na matrix-revolutions.zip i bęc. Program skasuje ważny raport. Już widzę minę szefa, gdy pracownik tłumaczy się z braku raportu – 'to ten nowy program mi przez pomyłkę skasował' :) A potem przychodzi drugi pracownik, trzeci i kolejny. Jak szybko program zostanie zuninstalowany?

Renata:

Bardzo szybko :) I sytuacja wróci do normy – pracownik będzie siedział i ściągał nielegalną muzę. Nawet jeśli ten program będzie sprawdzał wielkość pliku, to da się to obejść. W końcu można do raportu dokleić parę mega, żeby wszystko się zgadzało.

Mariusz:

A prawdziwy problem pozostał nietknięty. Przykra rzeczywistość XXI wieku. Chyba jednak napiszę tego swojego bloga. Przynajmniej mi ulży :) Do zobaczenia za tydzień!

Autorzy: Mariusz Ludwiński & Renata Grunert

e-biznes.pl@2005

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top