Globalizacja Polski

Trudno nie odnieść wrażenia, że jako Polacy uważamy, że wszystko nam się należy. Politycy w taki sposób zachowują się w Unii, a firmy – w Internecie.
Globalizacja według definicji (cytuję z książki A.Heywooda "Ideologie polityczne. Wprowadzenie", PWN 2007) to "złożona sieć powiązań, za sprawą których życie zależy w coraz większym stopniu od decyzji podejmowanych na dystans". Trochę szok? Nie ma mowy o wyzysku gospodarczym hegemonów kapitalistycznych. Nie ma mowy o natychmiastowej wymianie informacji. Chodzi po prostu o to, że życie ludzi w coraz większym stopniu przestaje zależeć wyłącznie od ich własnych decyzji. Skończyły się czasy samowystarczalności i izolacji. Kurczą się możliwości forsowania własnych pomysłów kosztem innych. Konkurencja przeskoczyła ponad granicami, a umiejętna komunikacja stała się ważniejsza niż kiedykolwiek przedtem.

Mówiąc o komunikacji, mam przede wszystkim na myśli Internet. Internetowa obecność firmy, która ma zamiar skutecznie działać na rynku globalnym, musi odpowiadać światowym standardom wykonania. To co uchodzi w Polsce, nie uchodzi poza własnym ogródkiem. Wiejsko wykonane strony, pozbawione choćby podstawowego webusability, wykonane bez przemyślenia połączeń strony ze strategią marketingową, nie przyciągną chmary klientów. Łamany angielski w mailingach może co najwyżej promować wysoce regionalne produkty, w których bohaterem jest nieogolony właściciel chodzący w gumiakach i walance. Amatorskie optymalizowanie stron pod kątem wyszukiwarek odbiło się już w świecie – zdanie na ten temat pojawiło się w poważnej książce o wyszukiwarkach. Brak podstawowych instrumentów komunikacji z firmą (mail, telefony, blog, forum użytkowników) też nie zachęci obcojęzycznych klientów do poświęcenia wysiłku, by dowiedzieć się jak u licha mogą zamówić interesujący ich produkt.

Jednak te wszystkie błędy bledną jak wielokrotnie prana bluzka bez wybielacza chroniącego kolory przy dwóch ewidentnych internetowych zakalcach.

Zakalec pierwszy – całkowity brak strony internetowej lub cisza na jej temat przy okazjach promocyjnych. Weźmy choćby znany konkurs promocyjny "Teraz Polska". Strona internetowa konkursu zawiera listę laureatów. Przy nazwie i logo firmy znajdują się trzy ikonki: wysłania maila, obejrzenia reklamy (trudno to nazwać informacją) oraz link do serwisu www firmy. Ponad 300 z 367 wyróżnionych firm nie zamieściło linku do swojego serwisu. Jeszcze mniej firm zamieściło animowaną reklamę produktów (może była płatna, więc można rozgrzeszyć ten brak). Dosłownie nikt nie uaktywnił opcji wysłania maila. Trudno podejrzewać, że to działanie z premedytacją. Ot, zwykłe niedopatrzenie. Szczegół, zupełnie nieistotny. Jeden mały brak wśród dobrze przeprowadzonej wielkiej kampanii informacyjnej (lub co gorsza, przedpotopowe przeświadczenie, że produkt broni się sam). W ogóle kto zwraca uwagę na takie drobiazgi? Komu będzie się chciało zadać sobie tyle trudu, żeby przeglądać listę zwycięzców z poprzednich lat?

Ano i owszem. Jest nas nawet całkiem sporo. Dziennikarze, bo to o nas mowa, uwielbiają wszelkiego rodzaju konkursy i podsumowania. To bardzo wdzięczny temat do przygotowania nowego materiału. Gdy taki dziennikarz wejdzie na stronę, zdziwi się okrutnie brakiem wyczerpującej informacji. I najpewniej sobie odpuści. Są przecież tematy i firmy sprawiające mniej problemów.

Zakalec numer dwa jeszcze bardziej boleśnie przekonuje, że jako naród nie lubimy grzebać w szczegółach. Przejrzałem strony tych firm, które udostępniły linki do swoich serwisów w dziale laureatów konkursu "Teraz Polska". I rzuciły mi się w oczy takie oto kwiatki:
* Brak wyboru języka.
* Przetłumaczony tylko jeden dział z ogólnymi informacjami korporacyjnymi, które tak bardzo są przydatne potencjalnym klientom jak nie przymierzając numer telefonu fryzjera dyrektora działu obsługi klienta.
* Ikonki zmiany języka są wielkości muszej kupy i ich znalezienie wymaga niezłych bryli na nosie.
* Tłumaczenie tylko pierwszego poziomu menusów, kolejne są już po polsku only.
* Jedynym językiem do wyboru jest angielski.
* Zamiast ikonek-flag, do wyboru języka służą literki Pl, En i De.

Ale są też perełki. Firma Bautech – www.bautech.pl – która ma full translation w czterech językach (angielski, niemiecki, rosyjski i litewski). Firma Pol-Skone – www.pol-skone.com.pl – full cztery języki w tym czeski. Firma Kreisel – www.kreisel.com.pl – jako jedyna język naszych przyjaciół w eurofutbolowej niewoli czyli ukraiński (link do ukraińskiej wersji serwisu pod adresem o końcówce .ua).

Na te dość techniczne szczegóły nie ma wpływu konkurs "Teraz Polska", więc odpowiedzialność spoczywa tylko i wyłącznie na samych firmach.

Tymczasem na horyzoncie pojawił się nowy konkurs promocyjny polskich firm, który i z założenia, i z postępowania bierze pod uwagę globalizacyjne wymiary prowadzenia biznesu. W konkursie Lider Globalizacji pod uwagę są brane m.in. mobilność pracowników, zaawansowanie technologiczne, integracja z gospodarką światową (to coś więcej niż zwykła sprzedaż produktów na globalnym targowisku, to włączenie się do globalnego cyklu produkcji i dystrybucji). Mam wrażenie, że strony internetowe laureatów tego konkursu będą spełniać standardy globalne, a zarazem będą pozbawione obu niesmacznych zakalców. Przekonamy się zresztą o tym już niedługo, bo w styczniu 2008. Laureaci zostaną wtedy na uroczystej gali uhonorowani eleganckimi statuetkami i dyplomami, a niedługo potem ich strony internetowe odwiedzi pewien dociekliwy dziennikarz :) Relacja wkrótce.

e-biznes.pl, 2007

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top