Praca w zjednoczonej Europie

W Niemczech pracują robotnicy budowlani, we Francji – „zbieracze” winogron. Trudniej spotkać polskich lekarzy, prawników czy architektów, ale nie jest to niemożliwe. Normalne stanie się dopiero po wejściu Polski do UE.

Polscy obywatele mają bardzo ograniczone możliwości podejmowania pracy w krajach Unii Europejskiej. Opinia publiczna jest wprawdzie co pewien czas informowana, że polskie pielęgniarki mogą wyjechać do pracy do Norwegii czy że Hiszpanie chętnie zatrudnią Polaków do pracy na plantacjach, jednak w rzeczywistości niewielu Polaków pracuje legalnie w Unii Europejskiej. Najwięcej w Niemczech – ponad 250 tysięcy. Jednak w pozostałych czternastu krajach zatrudnionych jest tylko niespełna 100 tysięcy rodaków. Liczne ograniczenia związane z ochroną własnego rynku pracy prowadzą do tego, że np. w 2000 roku pozwolenie na pracę w Belgii otrzymało… pięciu Polaków! Większość pozwoleń dostają pracownicy fizyczni lub wykonujący proste prace fizyczno-umysłowe, związane z opieką nad chorymi czy starszymi, pracą w sklepie, itd.

Osoby z wyższym wykształceniem dostają pracę rzadziej, gdyż wykonywana przez nich praca może być „zagrożeniem” dla specjalistów miejscowych. Dlatego też dużą szansą dla absolwentów wyższych uczelni są staże – formy zatrudnienia połączone z poszerzaniem wiedzy merytorycznej lub doskonaleniem języka obcego. O tej formie pracy za granicą będziemy jeszcze pisać w naszym raporcie. Nie oznacza to jednak, że żaden dobrze wykształcony Polak nie ma szans na pozwolenie. Nie prowadzi się żadnych statystyk obrazujących liczbę wydanych pozwoleń z podziałem na wykształcenie osób wyjeżdżających, ale mimo licznych ograniczeń niektórym udaje się wyjechać i legalnie pracować na ważnych, odpowiedzialnych stanowiskach.

Nie od razu…
Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej oznacza początek nowego okresu między innymi dla polskiego rynku pracy. Polskich obywateli zaczną dotyczyć te same prawa, co obywateli Wielkiej Brytanii, Holandii czy Grecji związane ze swobodnym przepływem osób i usług. W praktyce będzie to oznaczać, że każdy Polak będzie mógł podjąć pracę w dowolnym kraju dzisiejszej Piętnastki, od maja 2004 roku zapewne „Dwudziestkipiątki”. Ale nie od razu…

Niektóre z obecnych państw unijnych boją się napływu taniej siły roboczej z krajów kandydujących, w tym z Polski. Sądzą, że może się to przyczynić do załamania krajowych rynków pracy, na których praca jest droższa niż w krajach dopiero wchodzących do Unii Europejskiej. Polacy, Węgrzy czy Estończycy mogą bowiem oferować ten sam poziom pracy za niższą cenę, co może zaowocować wzrostem bezrobocia wśród obecnych obywateli krajów unijnych. Z drugiej strony obecność świeżej siły roboczej jest niezbędna. Społeczeństwa krajów wysokorozwiniętych starzeją się i obecność nowych, przede wszystkim młodych pracowników jest wręcz niezbędna do utrzymania działania systemów emerytalnych, bazujących przecież w dużej części na finansowaniu emerytur ze składek aktualnie pracujących.

Próba pogodzenia potrzeby ochrony własnego rynku pracy oraz zapotrzebowania na nowych pracowników zaowocowała wprowadzeniem tzw. okresów przejściowych. Obywatele polscy teoretycznie aż siedem lat mogą czekać na pełne otwarcie europejskiego rynku pracy. W negocjacjach akcesyjnych zostało ustalone, że każde z unijnych państw może wprowadzić dwuletni okres ochronny, podczas którego obywatele krajów przyjętych w przyszłym roku zatrudniani byliby na dzisiejszych warunkach. Po tym czasie państwa musiałyby przeprowadzić badania własnego rynku pracy. Jeśli stwierdziły, że nie mogą sobie pozwolić na jego otwarcie, mogą okres ochronny przedłużyć o kolejne trzy lata. Po upływie w sumie pięciu lat będą musiały zlikwidować wszelkie ograniczenia lub udowodnić, że ich likwidacja załamałaby krajowy rynek pracy. Jeśli udowodnią – dostaną jeszcze dwa lata ochrony.

W Austrii i Niemczech najpóźniej
Z powyższych ustaleń wynika, że najdalej po siedmiu latach od przyłączenia się do UE, czyli prawdopodobnie w 2011 roku, każdy Polak mógłby pracować w dowolnym kraju Unii Europejskiej na tych samych zasadach co Szwedzi, Portugalczycy czy Irlandczycy. W rzeczywistości jest jednak mało prawdopodobne, że ten okres będzie trwał tak długo. Kilka krajów już zadeklarowało, że otworzy swój rynek pracy już w momencie rozszerzenia Unii w 2004 roku. Hiszpania, Wielka Brytania, Irlandia, Dania, Szwecja i Holandia to te państwa, w których Polacy najwcześniej będą mogli podjąć pracę. Po drugiej stronie są Niemcy i Austria, które deklarują, że będą starać się wykorzystać cały możliwy okres ochronny, czyli siedem lat.

To, jak będzie w rzeczywistości, okaże się w ciągu najbliższych miesięcy. Jak dotąd, żadne z tych deklaracji nie znalazły potwierdzenia w oficjalnych decyzjach, więc niczego nie można stwierdzić ze stuprocentową pewnością. Wiele zależeć będzie na pewno od sytuacji na europejskim rynku pracy. Na decyzje poszczególnych państw nie będzie miała zapewne wpływu sytuacja na krajowych rynkach pracy, a przynajmniej nie tylko ten czynnik będzie brany pod uwagę. Otwarcie rynku dla Polaków zapowiada i Dania, w której bezrobocie wynosi niewiele ponad 4%, jak i Hiszpania, gdzie poziom ten jest niemal trzy razy wyższy (11,8%). Ograniczać zaś chcą go Niemcy, gdzie bezrobocie również jest wyższe niż średnia dla wszystkich krajów unijnych (w Niemczech 8,6%, w Unii – 7,9%), jak i Austria, gdzie jego poziom wynosił 4,1%.

Na podstawie deklaracji poszczególnych państw można założyć jednak, że w różnym czasie w różnych państwach możliwe będzie podejmowanie pracy na równych z „dawnymi” unitami zasadach. Nie zmienia jednak to w niczym faktu, że najdalej w 2011 roku europejski rynek będzie całkowicie otwarty dla polskich obywateli. Warto jeszcze dodać, że te regulacje dotyczą nie tylko państw-członków Unii Europejskiej, ale też należących do Europejskiego Obszaru Gospodarczego: Norwegii, Islandii i Lichtensteinu.

Na równi z „tubylcami”
Praca w krajach Europy Zachodniej oznacza nie tylko to, że tam wykonujemy pracę i tam mieszkamy, ale i to, że tam płacimy podatki (według miejscowych stawek) i składki na ubezpieczenie emerytalne i zdrowotne. W zamian za to, mieszkając w np. w Finlandii, korzystamy na równych prawach ze wszystkich świadczeń, jakie przysługują Finom. Podobnie jest z emeryturą, która wypłacana jest przez instytucje tego państwa, w którym wykonywana była praca. Mogą powstawać bardzo skomplikowane sytuacje, gdy okaże się, że pracownik spędzał po kilka lat w różnych państwach. Wówczas płatnikiem emerytury są wszystkie państwa, w których taka osoba pracowała, w stopniu proporcjonalnym do przepracowanego czasu.

Wstąpienie Polski do Unii oznacza „otwarcie rynków pracy”. Ale jakie to ma w rzeczywistości znaczenie” Pamiętać trzeba, że niezależnie od przepisów prawnych podstawowym warunkiem jest znalezienie chętnego pracodawcy. I to niezależnie, czy przed czy po wstapieniu. Co z tego, że będziemy mogli pracować za granicą, jeśli nikt nie będzie chciał naszej pracy” Sytuacja taka na szczęście nie grozi obywatelom Polski, oferty dla nich pojawiają się nawet teraz, mimo wielu obostrzeń dotyczących zatrudniania cudzoziemców.

Jak będzie sytuacja wyglądała w praktyce, w tej chwili nie można niczego dokładnie przewidzieć ani ogólnie stwierdzić. Pewne wyobrażenie może dać jednak przeanalizowanie obecnych możliwości pracy Polaków w krajach unijnych, ofert pracy dla nich się pojawiających i obecnie obowiązujących uregulowań prawnych. To wszystko znajdzie się w dalszych częściach raportu na temat możliwości pracy w Unii Europejskiej.

Piotr Henzler, pracuj.pl

Pracuj.pl

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top