Przełom tuż za zakrętem

Dopiero połowa października, a już da się odczuć tę specyficzną atmosferę. Nie chodzi bynajmniej o nastrój świąteczny, choinkę i Czerwonego Pohukiwacza z Worem na Plecach w co drugiej witrynie sklepowej. Chodzi o to, że zbliża czas żniw dla wszelkiej maści analityków, proroków i gwiazd jednej nocy. Ludzie snują przeróżne dziwne pomysły i wieszczą upadek zachodniej cywilizacji. Jedno tylko się nie zmienia – powód ich działania. Pragnienie kasy popycha ludzi do różnych dziwnych zachowań w tym okresie.
Palma pierwszeństwa należy się bez wątpienia połączonym resortom finansów, skarbu i sportu. Otóż przedstawiciele tych trzech ministerstw wpadli na genialny pomysł zebrania kasy na tzw. Narodowe Centrum Sportu. Najłatwiej oczywiście sięgnąć do cudzej kieszeni. Trafiło na gry internetowe. News na ten temat był enigmatyczny, więc nie za bardzo w sumie wiadomo o co chodzi.

Czy resortowi sportu wydaje się, że gry internetowe mają coś wspólnego ze sportem i kulturą fizyczną? Czy może chodzi o cyber-sport? Czy wydaje im się, że będą mogli opodatkować gry rozgrywane na serwerach znajdujących się poza Polską? Czy zamierzają opodatkować prywatne gry rozgrywane po LANie? Jak zmuszą taki Microsoft, właściciela XboxLive największego obecnie systemu umożliwiającego gry online, do wniesienia opłat? No i najważniejsze – kto będzie korzystał z Narodowego Centrum Sportu, kiedy już ono powstanie? Cały naród? Toż to Warszawa w ogóle będzie nieprzejezdna, jak cała Polska przyjedzie umyć się w nowym, wypasionym basenie! Powyższe pytania nie są czepianiem się. To normalna reakcja na niedorobioną informację prasową, puszczoną zapewne na zasadzie "nieważne co się mówi, byle ukazało się w prasie". Oj, dużo wody upłynie w Wiśle zanim standardy PR dojdą do niektórych głów.

Inny przykład. Czy masz w domu chomika? Wyobraź sobie – siedzisz na kompie i wstukujesz pilnie jakiś tekst. Szybkość Twojego pisania zostaje zanalizowana przez program pracujący cichutko w tle i przesłana kablem USB do zabawki dla Twojego chomika. Zabawka jest swoistą bieżnią, po której może biegać Twój pupilek. Nie wiadomo co będzie, gdy chomik nieszczęśliwie jest zwierzątkiem wytrenowanej sekretarki lub zawodowego przepisywacza tekstów. Jedno z dwojga – albo zwierzątko nabierze wprawy i zostanie pierwszym chomiczym mistrzem świata w maratonie, albo padnie po kilkunastu stronach. Na pewno znajdą się maniacy, którzy kupią taki sprzęt po cenie prawie 50 dolców za sztukę.

W tym pomyśle najlepsze jest to, że może on stanowić impuls dla różnych intelektualistów, którzy na wyścigi zaczęli kombinować własne "zabawki". Kilka pomysłów zostało już wymyślonych, honoraria autorskie należy przesyłać na adres redakcji. Był więc pomysł na salon fitness umiejscowiony nad kafejką internetową (gdzie wklepywanie tekstów na czatach przesyłane by było do maszyn pakerskich piętro wyżej), był też bardziej praktyczny pomysł na kuchenkę mikrofalową zasilaną w ten sposób (kuchenki pracują krótko, więc potrzebują mniej klepania w klawisze). Szczytem kreatywności został oczywiście wieczny pomysł na perpetuum mobile czyli na zasilanie laptopa przez szybkie pisanie na nim. Aby uruchomić sprzęt, należy zacząć klepać w klawisze gdy komputer jeszcze nie zostanie włączony. W ten sposób ładują się akumulatory i po kilku minutach można sprzęt odpalać.

Świetnym newsem jest też wieszczenie przez analityków końca komputerów stacjonarnych na korzyść wszechobecnych laptopów (choć bardziej prawdopodobny jest scenariusz stacjonarnych komputerów pełniących rolę terminali z dostępem dla każdego z zainstalowanym typowym pakietem software; dane byłyby przenoszone wyłącznie na kartach flash, które są o niebo lżejsze i poręczniejsze niż najfajniejszy laptop), wychwalanie pod niebiosa nowego Windowsa (którego jeszcze de facto nie ma) oraz enigmatyczne przestrzeganie, że najbliższe miesiące (ale dokładnie ile to nie wiadomo, szklana kula nieco przybladła, pewnie analitycy zwolnili tempo klepania w klawisze) mogą być największym przełomem technologicznym od 20 lat (czemu akurat od 20?) i że decyzje podjęte w tym czasie odbiją się echem w przyszłych dziesięcioleciach. Jedna prośba – niech te decyzje tylko nie jedzą czosnku lub papryczek jalapenos, bo jak się zaczną odbijać, to będzie naprawdę niedobrze. Skutek potwierdzony praktyką własną.

Żeby nie było, że dziś wszystko wpada pod rynnę krytyki, to na koniec sympatyczne info o inicjatywie podjętej przez Komisję Europejską. W ubiegły piątek zostały otwarte publiczne konsultacje na temat sposobów pomocy obywatelom w korzystaniu z mediów elektronicznych. Komisja Europejska martwi się, że obywatele UE nie posiadają odpowiednich umiejętności, by radzić sobie z obecnym przeładowaniem informacjami, wszechobecnym zalewem tandety i spamu oraz wyciąganiem treści i właściwym przetwarzaniem informacji zawartych w mediach. Oczywiście są wyjątki, chlubnie mogą wypiąć pierś mieszkańcy Wielkiej Brytanii, Szwecji oraz Polacy budujący XXI-wieczną Irlandię. W tych krajach szkoły uczą dzieci świadomego i rozsądnego korzystania z mediów. Innymi słowy – już wiadomo, które kraje będą dorabiać kolejne pokolenia Polaków.

e-biznes.pl, 2006

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top