Śmichy goo-wyborcze

No i skończyło się. Na następne 5 lat mamy spokój. Wracamy do rzeczywistości. Kiedy wrócą do niej bilbordy, nie wiadomo. Nie wiadomo, w jaki sposób poradzi sobie z nagłym odpływem reklamodawców telewizja. Nie wiadomo też, czy cokolwiek wniesie krytyka sposobu prezentowania kampanii wyborczej przez środki masowego przekazu.

Krytyka pochodzi od Rady Etyki Mediów i jest oczywista w swoim przesłaniu. W pogoni za oglądalnością media skupiły się na atrakcyjnych (w ich mniemaniu) szczegółach, a przemilczały główną, merytoryczną treść kampanii. Parę dni temu w którejś z telewizji (naprawdę nie pamiętamy w której) anchor (czyli prowadzący program informacyjny) pokazał wyniki ankiety, na co zwracają uwagę ludzie w kandydacie na prezydenta. Oczywiście na pierwszych miejscach była ściema wyborcza (wizerunek, przystojniactwo, wzrost, ubiór). Na szarym końcu pałętały się program wyborczy i wizja Polski. Jest to zrozumiałe – w końcu ludzie nauczyli się oceniać produkt po opakowaniu. Tylko szkoda, że nikt, chyba nawet Rada Etyki Mediów, nie mówi głośno, dlaczego media powinny zwrócić większą uwagę na zagadnienia merytoryczne. No to my powiemy – skutków Katriny nie zlikwiduje żadna ściema wyborcza, ale dobry program działania i sprawny człowiek, który nim będzie dyrygował. To chyba wystarczająco dosadne wyjaśnienie.

Kiedyś ulubieńcem wszelkich serwisów newsowych była TP. Dużo działo się w tej firmie, ale ostatnio jakby zapanował spokój. Ponieważ natura nie znosi próżni, przeto znalazła się kolejna 'gwiazda' – Google. Nie mamy nic przeciwko wyszukiwarce, jest w porządku. Inne pomysły są już mniej w porządku – i to nie tylko my tak uważamy. Do serwisu Google Earth (serwis z mapami) przyczepiły się władze Indii, Korei Południowej, Tajwanu i Holandii. Chodzi o to, że na mapach można znaleźć mosty, porty i elektrownie. W domyśle – terroryści mogą bez problemu pooglądać potencjalne cele. Rzeczniczka Google podkreśliła, że serwis udostępnia zdjęcia sprzed dwóch lat (czy naprawdę jest się czym chwalić?), więc zdjęcia nie oddają sytuacji obecnej. Celny argument, o ile most, port lub elektrownia są w stanie w ciągu dwóch lat zmienić swoje położenie :)

Podsuwamy kolejny argument – przecież mosty i porty terrorysta może znaleźć na dowolnej mapie dostępnej w każdej księgarni. Kontrargument, że takie mapy nie są wystarczająco dokładne, przemilczymy. Swego czasu Google chwaliło się, że pewien Włoch odnalazł na zdjęciach zarośnięte ruiny starożytnych budowli. No, ale przecież w ciągu dwóch lat, na tym terenie mógł stanąć np. hipermarket :) Dobra, koniec śmichów chichów. Nie wspomnimy już, że Google dostało pozew sądowy od wydawców, którzy twierdzą, że projekt wielkiej biblioteki literatury Google narusza ich prawa autorskie.

No dobrze, śmichów jeszcze nie skończymy. Podobno blogi mają 170 lat, a wymyślił je radziecki futurolog w opowiadaniu 'Rok 4338'. Kolorowe drukarki laserowe na każdej stronie drukują specjalny kod z żółtych kropek – kod ten umożliwia identyfikację każdego egzemplarza. Niektórzy już porównują to do Wielkiego Brata :)

A na zakończenie absolutnie pozytywna wiadomość – jest do ściągnięcia nowa wersja Open Office, darmowego oprogramowania biurowego. Adres jest oczywisty: openoffice.org.

Autorzy: Mariusz Ludwiński & Renata Grunert

e-biznes.pl, 2005

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top