Trzymaj się swojej drogi

Jest taki dowcip o informatykach jadących samochodem. W pewnym momencie silnik gaśnie i mimo wysiłków nie udaje się go odpalić. Jeden z informatyków proponuje, żeby wszyscy wysiedli z samochodu, a potem wsiedli w niego jeszcze raz. Jako dowcip jest to faktycznie zabawne, w jaki sposób przyzwyczajenia przenoszą się z jednej sfery życia na inną. Opowiastka wydaje się mniej zabawna, gdy uzmysłowisz sobie, że to może być prawda. Na zbliżających się targach motoryzacyjnych w Genewie pokazany zostanie samochód wyposażony w oprogramowanie Microsoftu. W podłych czeluściach Internetu złośliwcy już dywagują, ile razy samochód się zawiesi oraz co stanie się z uwięzionym w środku kierowcą.

Jasne, to pewna przesada. Podobnie jak wtrącanie się elektroniki we wszystkie sfery życia. Niedługo spłuczki w toalecie nie będą uruchamiane ręcznie, ale za pomocą pilota albo głosem. Trudno tylko powiedzieć, co stanie się z łazienką, gdy taki czujnik dostanie fioła. Ile pięter poniżej zaleje, gdy woda będzie się przelewać przez cały roboczy dzień? Ile będzie to kosztować (woda plus koszty remontu i odszkodowanie za zniszczenie)?

Taka sytuacja już ma miejsce w przypadku telefonów komórkowych. Naprawdę nie mamy zamiaru korzystać z telefonu, który umożliwia korzystanie z Internetu, wysyłanie maili, robienie zakupów online, słuchanie mp3, oglądanie filmów, robienie zdjęć i tysiące innych niepotrzebnych rzeczy. Doceniamy wagę pomysłów związanych z płaceniem smsami za różne rzeczy (parking, bilet do kina), ale bez przesady. Nasz telefon ma być ładny, wszędzie mieć zasięg i łatwo ma dać się obsługiwać. Im więcej funkcji będzie spełniał telefon, tym więcej będzie potrzebował pamięci i tym więcej software będzie potrzebował. A im więcej software, tym więcej idiotów piszących wirusy. Im więcej wirusów, tym więcej antywirów. Czy mały podręczny telefon jest w stanie to przeżyć? A jeśli telefon zawiesi się podczas ważnej rozmowy? Jeśli wyłączy się na dobre w momencie, gdy dzwonisz po pomoc?

Jest jeszcze jedna, bardzo wredna rzecz, która nas zirytowała w zeszłym tygodniu. Yahoo i AOL mają zamiar pobierać opłaty za wysyłkę niektórych maili. Dokładnie tych, których nadawcy będą chcieli ominąć filtry antyspamowe. Co to znaczy? Ano to, że spamerzy będą ponosić trochę większe koszty ze swojej działalności. Dotąd wysyłali maile za darmo, teraz będą płacić. Czy to już czerpanie korzyści z nielegalnej działalności? Spamowe suternerstwo? A może to wcale nie tak. Po prostu od tej chwili, jeśli chcesz mieć pewność, że Twój mail na pewno dojdzie do odbiorcy, będziesz za to płacić. Koniec z bezpłatną pocztą emailową. Witaj w Nowym, Lepszym Świecie. Bez wykrzyknika, bo nie ma z czego się cieszyć.

Autorzy: Renata Grunert & Mariusz Ludwiński

e-biznes.pl, 2006

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top