Yahoo: będzie amerykańska wojna lokalna?

Firma Yahoo chce konkurować w USA z lokalnymi stronami internetowymi, które z kolei walczą z prasą zakorzenioną w małych społecznościach. Oznacza to przede wszystkim spore zamieszanie na rynku reklamowym: czy reklamodawcy zaufają drobnym wydawcom z wyrobioną marką, czy postawią na potencjał i zasięg korporacji?

Z minionym miesiącu Yahoo ogłosiła plan zakupu firmy Associated Content za 100 mln dolarów. Spółka zajmująca się dostarczaniem oryginalnych treści dla wydawców internetowych wniosła do Yahoo pracę ok. 380 tys. osób piszących artykuły, robiących zdjęcia, nagrywających wideo za drobne sumy wynagrodzenia. Przejęcie ma zostać sfinalizowane pod koniec roku.

W Krzemowej Dolinie mówi się, że część z pracowników Associated Content ma zostać zatrudnionych przy tworzeniu bardzo lokalnych informacji w nadziei pozyskania większej ilości użytkowników dla Yahoo z małych i średnich społeczności. A co za tym idzie – szerszej grupy docelowej dla działań reklamowych giganta.

Jeśli treści tworzone na lokalne rynki będą na tyle atrakcyjne by pozyskać czytelników dla Yahoo, możemy być świadkami interesującej walki na amerykańskim rynku wydawniczym. Wpisywać się on będzie w szerszy kontekst przemian w sposobach korzystania z mediów oraz weryfikacji modeli biznesowych tzw. starych (gazety) i nowych (serwisy internetowe) mediów.

Przewaga Yahoo nad drobnymi tytułami prasowymi wynika nie tylko ze skali działalności. Yahoo działa na rynku od lat (początki sięgają 1994 roku) i przez ten czas nauczyła się sporo o swoich użytkownikach. Dzięki tym informacjom może kierować (targetować) reklamy swoich partnerów nie tylko kierując się lokalizacją internautów, ale również ich zachowaniami (targetowanie behawioralne).

Z takiego potencjału zdali sobie sprawę wydawcy – grupa 800 firm porozumiała się z Yahoo w ubiegłbym roku w celu sprzedawania bardzo precyzyjnych przekazów reklamowych. Zasady takiego działania zobaczyć można na poniższym filmie.

Na współpracy skorzystali nie tylko wydawcy. Yahoo nie tylko uzyskała dostęp do lokalnych stron z wysokim ruchem, ale pracowała nad swą marką wśród reklamodawców zainteresowanych tymi grupami odbiorców.

Czy teraz, gdy (najprawdopodobniej) Yahoo zamierza uruchomić własną sieć lokalnych stron okaże się, że wydawcy, mówiąc potocznie, strzelili sobie w kolano? Czy taki ruch może wyrzucić z rynku niemałą grupę tytułów prasowych?

Czy te, niewątpliwie ciekawe same w sobie, problemy amerykańskiego rynku mogą mieć znaczenie również dla nas? Jak najbardziej. Polscy wydawcy również przeżywają podobne trudności. Lokalna prasa przeżywa ciężkie chwile, sporą konkurencją okazują się być mniejsze i większe serwisy internetowe odbierające reklamodawców. Znalezienie właściwego modelu biznesowego zdaje się być kwestią bez narodowego znaczenia.

Wpisy promowane

Wydarzenia

Brak Patronatów

Najnowsze wpisy

Scroll to Top